26 marca reprezentacja Australii do lat 23 zajęła 2. miejsce w Mistrzostwach Federacji Azji Zachodniej, przegrywając w finale po rzutach karnych z Koreą Południową 3:4. Członkiem tej drużyny był Louis D’Arrigo, z którym porozmawialiśmy m.in. o tym turnieju, grze w Lechii, życiu w Gdańsku i o tym, kiedy… zobaczył po raz pierwszy śnieg.

Karolina Jaskulska, Szymon Wleklak (Lechia.Net): Jesteś szczęśliwy w Gdańsku?

Louis D’Arrigo: Tak, jestem bardzo szczęśliwy w Gdańsku. Rozwijam się z dnia na dzień, zespół osiąga bardzo dobre wyniki i jest coraz bliżej awansu do Ekstraklasy. To jest ten krok, którego potrzebujemy, ale musimy to wykorzystywać dzień po dniu. Chciałbym powiedzieć, że mój polski jest coraz lepszy, ale każdy w drużynie rozmawia po angielsku. To jest dla mnie bardzo ważne.

KJ: Znasz jakieś słowa po polsku?

LD: Znam ich bardzo dużo, zwłaszcza na boisku. Każdego dnia rozmawiam z mamą oraz tatą i używam języka polskiego w sklepach, a także go rozumiem. Jeżeli przebywam na boisku, to znam tych słów więcej, ale kiedy przechodzę ulicą, to jest mi trudniej zrozumieć ludzi.

KJ: Takie słowa jak „dzień dobry” znasz.

LD: Oczywiście, a także znam smacznego. Znam podstawowe słowa i na boisku, co będzie dla mnie później normalne.

KJ: Przejdźmy teraz do twoich występów w Lechii. Nie grasz za dużo, bo zagrałeś 16 spotkań. Czy to jest dobry wynik czy oczekujesz więcej?

LD: Pewnie, że chcę grać więcej. Każdy zawodnik występujący na mojej pozycji chce grać więcej, a także więcej dla siebie, ale najważniejsze jest dobro drużyny. Zobacz na drużynę, jeżeli nie jesteś dobry w treningu i nie jesteś w formie, to musisz ciężko pracować, a jak ciężko pracujesz, to sprawisz, że koledzy oraz zespół będzie prezentował się lepiej.

735x450 towidth 70 20240217 lan 8504

KJ: Na twojej pozycji występują m.in. Tomasz Neugebauer, Iwan Żelizko i wracający po kontuzji Luis Fernandez. Czy jesteś skupiony na tym, żeby wejść z ławki i być drugim wyborem według trenera Grabowskiego?

LD: Tak, oczywiście. Chcesz grać w każdym meczu, ale w przypadku dobrej gry swojego zespołu musisz dobrze trenować, ciężko pracować, mieć dobrą mentalność i czekać na swoją szansę.

KJ: W pierwszej jedenastce zagrałeś dwa razy: w lidze z Wisłą Płock, a wcześniej z Wisłą Kraków w Pucharze Polski. Natomiast w poprzednim meczu z Odrą Opole zagrałeś 10 minut i przez ten czas pokazałeś się z niezłej strony.

LD: Kiedy wchodzę z ławki, to zawsze staram się dać z siebie wszystko i pomóc drużynie. Zdobyliśmy trzy punkty i jestem z tego powodu szczęśliwy.

KJ: Dwa tygodnie temu w reprezentacji zdobyłeś ładną bramkę (Mecz Australia U-23 – Irak U-23). Można zauważyć, że masz dobre umiejętności, zwłaszcza w ofensywie.

LD: Bardzo dobrze się czuję, kiedy jestem ze swoją reprezentacją. Lubię iść do przodu, ale muszę to robić częściej podczas występów w Lechii. Muszę nabrać więcej pewności siebie przy oddawaniu strzału i może przy podaniach.

KJ: Bardzo dużo się uśmiechasz i jesteś pozytywną osobą. Czy to się wzięło z twojego miejsca urodzenia?

LD: Tak. Mam bardzo pozytywne i pracowite nastawienie. W wielu miejscach jestem uśmiechnięty, ale na boisku trzeba być skupionym i poważnym. Jeżeli jesteś zadowolony, to grasz dobrze i jesteś pozytywną osobą w szatni. Masz dobry vibe oraz mentalność na boisku, generalnie jestem pozytywną osobą. Na ten moment mieszkam sam i jestem szczęśliwy sam ze sobą.          

KJ: Kto jest twoim najlepszym kolegą z szatni i z kim masz podobny vibe?

LD: Taki sam vibe mam z Lesiem (Leszek Matejak). Tak na poważnie, to trzymam się z każdym piłkarzem Lechii i mam dobre relacje. Jest dużo nowych zawodników w klubie, w tym ja. Znaleźliśmy się w podobnej sytuacji i w szatni jest dobry vibe.

lgd odr 65

KJ: Czy Pan Leszek Ci pomagał na początku twojego pobytu w Gdańsku?

LD: Tak. Możesz go poprosić o wszystko, a on Ci w tym pomoże. Na początku mojego pobytu w Gdańsku chciałem zabrać rodziców do restauracji. Początkowo usłyszałem nie. Potem wykonał jeden telefon i mogliśmy wejść. Każdy w klubie jest bardzo pomocny, trenerzy na boisku dają Ci dużo wskazówek. Jeżeli będziesz chciał iść do restauracji lub gdzieś indziej, to Ci od razu pomogą.

KJ: Jak wyglądała twoja adaptacja w Gdańsku i jak przebiegał jej proces?

LD: Na początku bardzo się denerwowałem z powodu bariery językowej, nie znałem zbyt wielu ludzi, którzy mówią po angielsku czy to na boisku czy w szatni. Myślałem, że będzie trochę trudniej, ale wszyscy w szatni dobrze mówią w języku angielskim. Każdy z trenerów używa angielskiego i jest dużo łatwiej. Kiedy przyszedł Kevin (Blackwell) mogę podejść do niego w każdej chwili i zapytać. Jesteśmy w podobnej sytuacji, bo obaj mówimy po angielsku.

SW: To jest pierwszy raz, kiedy mieszkasz zagranicą, w dodatku samemu.

LD: Po raz pierwszy wyprowadziłem się domu, kiedy miałem 14 lat, ale wtedy mieszkałem z rodziną lub z kolegami z drużyny. W wieku 14 lat musiałem sam gotować, sprzątać, jeździć samodzielnie autobusami do szkoły czy robić zakupy. Kiedy opuściłem dom, było to dla mnie wszystko nowe, ponieważ musiałem to zrobić i nikt by za mnie tego nie zrobił. Na przykład teraz czerpię radość z gotowania i kiedy wracam do domu, lubię to robić. Także moja dziewczyna uwielbia gotować i najbardziej lubimy kuchnię włoską.

KJ: A co preferujesz z polskiej kuchni?

LD: Pierogi. Wraz z rodziną poszliśmy do jednej z restauracji na Starym Mieście i przypadły nam do gustu, szczególnie mojemu tacie.

KJ: Jak oceniasz pogodę w Polsce? Czasami potrafi być brzydko.

LD: Czasami tak, ale teraz jest naprawdę ładnie. Na trening przyjechałem w koszulce z krótkim rękawem. Kiedy przychodziłem do Lechii na końcu lata, przyleciałem w t-shircie i w krótkich spodenkach. Natomiast zimą w pierwszych tygodniach było mi trudno się przyzwyczaić do tej pogody. Po prostu padało, było wietrznie i zimno. Śnieg przyszedł, a ja przedtem nigdy w życiu nie widziałem śniegu na oczy. Musiałem trenować i grać w śniegu, co było dla mnie nowością, ale z czasem się przyzwyczaiłem. W przyszłym roku będę bardziej przygotowany do zimy w Polsce i cieszę się z pierwszego półrocza w Gdańsku.

SW: Jednym z przykładów zmiennej pogody były Derby Trójmiasta w Gdyni, kiedy jeszcze pół godziny przed meczem murawa była zielona, a jak rozpoczęliście mecz, to była cała w śniegu. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?

LD: Kiedy wszedłem na boisko, to murawa była bardzo dobrze przygotowana. Zeszliśmy do szatni, wyszliśmy z niej i zamiast trawy widziałem śnieg. Mieliśmy plan na ten mecz, ale przez śnieg poszedł on do kosza. Na śniegu nie możesz pokazać pełni swoich możliwości, bo piłka podczas śniegu stoi.

20240402 lan 4241

SW: Arka wygrała 1:0 po rzucie karnym.

LD: To było bardzo trudne spotkanie. Nie rozmawialiśmy o tym za dużo w szatni, ponieważ to była dla nas nieprzyjemność. Grać na stadionie największego rywala bez naszych kibiców było bardzo trudne i w maju chcemy się zrewanżować na naszym stadionie.

KJ: Przed wyjazdem do Gdyni kibice Lechii was wspierali. Co wtedy poczułeś?

LD: Miałem gęsią skórkę. Wyszliśmy z hotelu i zobaczyliśmy, że kibice nas pozdrawiają. To było wspaniałe uczucie, że otrzymaliśmy od nich wsparcie z daleka. Jesteśmy im bardzo wdzięczni i chcieliśmy się im wtedy odwdzięczyć. Niestety wtedy się nie udało, ale odwdzięczymy się im w Gdańsku.

SW: Chciałbym wrócić do wątku o reprezentacji. Pod koniec marca zająłeś z reprezentacją Australii 2. miejsce w Mistrzostwach Federacji Zachodniej, a w finale przegraliście po rzutach karnych z Koreą Południową. Jak oceniasz ten wynik?

LD: Drugie miejsce jest rozczarowujące, skoro masz szansę wygrać trofeum, chcesz ją wykorzystać. Podczas gry w reprezentacji chcesz wypaść jak najlepiej dla siebie i dla swojego kraju. Graliśmy na pięknym stadionie, na którym występuje jedna z drużyn grająca w lidze arabskiej. Graliśmy z bardzo dobrymi rywalami tj. Egipt, który zakwalifikował się na Igrzyska Olimpijskie oraz w finale z Koreą Południową. Było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu, ale przegraliśmy je po rzutach karnych. Myślę, że ten turniej był dobrym treningiem przed nadchodzącymi Igrzyskami Olimpijskimi w Paryżu.

SW: W pierwszym meczu turnieju przeciwko obrońcy tytułu Irakowi zdobyłeś ładną bramką, a w następnym spotkaniu z Egiptem zagrałeś z opaską kapitańską.

LD: Mieliśmy spotkanie drużynowe przed meczem z Egiptem i odprawę. Po zakończeniu spotkania selekcjoner wziął mnie na stronę i powiedział: „W poprzednim meczu grałeś 90 minut. W następnym spotkaniu będziesz kapitanem, ale zagrasz pierwszą połowę”. Bardzo szanuję Tony’ego Vidmara i lubię jego filozofię oraz sposób rozumienia gry.

SW: Tak jak wspomniałem wcześniej, finał zakończył się porażką po serii jedenastek, bowiem golkiper Koreańczyków obronił dwa rzuty karne. W tym turnieju z twojego zespołu błysnęli bracia Kuol.

LD: Tak, to jest to, czego uczymy się w meczach. Każdy z nas wykonuje jedenastki i przed jej wykonaniem jest pewny. Kto jest gotowy, to strzela. Kiedy graliśmy w finale, to strzelało pięciu najlepszych zawodników w zespole. Taka jest piłka nożna, nie zawsze możesz trafić. Natomiast Alou i Garang byli ważnymi zawodnikami w zespole, a także Jordan Courtney-Perkins.

SW: Natomiast pierwsze kroki w seniorskiej piłce stawiałeś w Adelaide United, w którym zadebiutowałeś 1 marca 2019 roku przeciwko Sydney FC. Co czułeś podczas debiutu w seniorach?

LD: Jak debiutowałem, to nie miałem skończonych 18 lat, a wcześniej miałem okazję pięć czy sześć razy oglądać spotkania w roli rezerwowego i nie dostałem wtedy szansy. Byłem wtedy bardzo głodny gry i kiedy trener zawołał mnie, to był dla mnie specjalny moment, na który ciężko zapracowałem. To było wspaniałe uczucie i łącznie dla Adelaide United zagrałem 102 mecze, w których po cztery razy wpisałem się na listę strzelców oraz asystowałem. 

SW: Ponadto trzykrotnie dotarłeś ze swoim zespołem do play-offów A-League.

LD: Dokładnie i trzykrotnie odpadaliśmy w półfinale. Niemniej jednak to było dla mnie bardzo duże doświadczenie i dzięki temu dużo się nauczyłem, bo zobaczyłem, jak to wygląda z perspektywy zawodnika.

KJ: Masz doświadczenie w grze w play-offach.

LD: Tak, ale nie mam doświadczenia pod względem awansów oraz spadków, bowiem w Australii jest tylko jedna profesjonalna liga. Mam także doświadczenie w walce o tytuł ligi i mam szczęście, że wygrałem dwa trofea podczas tego okresu.

SW: W twojej poprzedniej drużynie grali m.in. Joe Gaucci, Steven Hall, Kusini Yengi, Mohamed Toure, a także Nestory Irankunda, który jest jednym z największych talentów w Australii i od przyszłego sezonu zagra w Bayernie Monachium.

LD: Joe Gaucci, obecnie zawodnik Aston Villi jest najlepszym bramkarzem, z którym miałem okazję zagrać i ciężko na to pracował. Jesteśmy bardzo dobrymi kolegami i rozmawiałem z nim po transferze do Birmingham. Jestem zadowolony z niego. W Anglii występują także Steven Hall oraz Kusini Yengi, odpowiednio w Brighton i w Portsmouth, a we Francji Mohamed Toure (wypożyczony ze Stade de Reims do Paris FC). Nestory Irankunda jest jednym z miliona piłkarzy, którzy mają takie umiejętności. Bardzo ciężko znaleźć takiego zawodnika, jak on. Nieczęsto się zdarza, że taki klub jak Bayern kupuje zawodnika z Australii. Życzę im wszystkim jak najlepiej.

SW: Jeszcze chciałem dodać o Jordanie Courtney’u Perkinsie, ale to w kontekście reprezentacji. Jest jednym z australijskich piłkarzy, który występował w Polsce, a konkretnie w Rakowie Częstochowa i Warcie Poznań.

LD: Rozmawiałem z nim wczoraj i jesteśmy ze sobą w stałym kontakcie. Jest moim bardzo dobrym kolegą, a także nasze dziewczyny się ze sobą przyjaźnią. Gram z nim w jednej reprezentacji i wspólnie w czwórkę gdzieś wychodzimy. Jest bardzo dobrym zawodnikiem, ale nie ma dobrych wspomnień z Polski. Wrócił do Australii i znajduje się w bardzo dobrej dyspozycji, być może wróci jeszcze do Europy.

lechia 50

KJ: Czy rozmawiałeś z nim o ofercie z Lechii?

LD: Tak. Rozmawiałem z nim, kiedy otrzymałem ofertę z Lechii i powiedział mi, że to jest jeden z największych klubów w Polsce, który nieszczęśliwie spadł z Ekstraklasy, ale to jest duży klub i nie będę żałował tego ruchu. Ma bardzo ładny stadion i wspaniałych kibiców.

SW: Dlaczego wybrałeś akurat Lechię i czy miałeś inne oferty?

LD: Nie rozmawiam o niczym innym niż Lechia, ponieważ już jestem w Gdańsku i nie rozmyślam o innych ofertach.

SW: W takim razie jaka jest twoja wymarzona liga, w której byś chciał zagrać w przyszłości?

LD: Najpierw chciałbym awansować z Lechią do Ekstraklasy, a potem zaprezentować się w niej jak z najlepszej strony. Natomiast moim największym marzeniem jest zagrać we Włoszech oraz w pierwszej reprezentacji Australii.

KJ: Stadion w Gdańsku jest jednym z ładniejszych stadionów w Polsce i na Świecie. Czy miałeś okazję zagrać na jeszcze ładniejszym stadionie?

LD: Mój stadion w Australii według mnie jest bardzo ładny w kraju, ale mieści jedynie 17 tys. kibiców. Przychodziło dużo ludzi, była dobra atmosfera, ale kiedy przychodzisz na Polsat Plus  Arenę, to widzisz historię, trofea i ludzi grających na tym stadionie, to jest wspaniałe. Kiedy pierwszy raz miałem okazję zobaczyć ten stadion, to przejeżdżając, patrzyłem na niego i nie mogłem uwierzyć, że mam możliwość grać na nim. Czasem nadal nie mogę uwierzyć.

KJ: Wyobraź sobie mecz z Arką Gdynia na tym stadionie i dużą liczbę kibiców.

LD: To będzie niesamowite wydarzenie. Tak jak wspomniałem wcześniej, po porażce z Arką ciężko będzie znaleźć jakąś wymówkę. Zapowiada się na bardzo interesujące spotkanie zarówno dla piłkarzy, jak i kibiców.

KJ: Do derbów Trójmiasta został ponad miesiąc, a przed wami mecz z GKS-em w Katowicach. Jak widzisz to niedzielne spotkanie?

LD: To będzie trudne spotkanie, ponieważ GKS jest w dobrej formie i wygrał pięć meczów z rzędu. W tym meczu musimy zrobić to, co nam się udawało przez cały sezon i zagrać z pewnością siebie.

KJ: Aktualnie Lechia jest liderem, Luis Fernandez wrócił do gry po długiej przerwie i powiedział po meczu z Odrą Opole, że będzie tylko lepiej. Czy uważasz, że awans do Ekstraklasy jest coraz bliżej?

LD: Jest na wyciągnięcie ręki. Żeby tak się stało, to musimy robić do tego kroki w postaci wygranych. Zaraz po wygranych skupiamy się na kolejnych przeciwnikach i tak też będzie tym razem. 

SW: Z Odrą Opole wygraliście 2:1 w dramatycznych okolicznościach. W ostatniej akcji meczu rywal miał rzut karny, ale na szczęście go nie wykorzystał. Jakie Ci towarzyszyły emocje?

LD: Modliłem się do Boga i miałem nadzieję, że zawodnik gości nie trafi. Wtedy serce mi waliło jak oszalałe. Jeszcze bardziej to przeżywali rodzice, którzy wybrali się pierwszy raz na stadion w Gdańsku oraz był to ich pierwszy mecz w Europie. W zeszłym tygodniu, kiedy wykonywałem karnego w reprezentacji Australii, to mama wyszła do pokoju i zatrzasnęła drzwiami w toalecie, ponieważ nie mogła na to patrzeć. W tym tygodniu podobna sytuacja, kiedy podczas karnego patrzyła w podłogę (śmiech). Natomiast mój tata oglądał ten mecz z przyjemnością.

KJ: Na koniec było świętowanie z kibicami.

LD: Tak i to był bardzo dobry moment dla mnie.

SW: Twój tata grał amatorsko w piłkę nożną. Czy to on spowodował, że zostałeś piłkarzem?

LD: Tak, mój tata jest bardzo pracowitą osobą. Ma swój biznes i wie jak to wszystko wygląda oraz potrafi zawalczyć o siebie. Podobnie jak moja mama, która także jest pracowitą kobietą. To oni zaszczepili we mnie oraz mojemu rodzeństwu miłość do futbolu. Tata podobnie jak ja, miał dwóch braci i grali ze sobą na podwórku. Mój dziadek włoskiego pochodzenia także interesował się piłką i przekazał to tacie. Zawsze jak się spotykamy, to gramy w piłkę nożną i uwielbiamy to robić. Jesteśmy futbolową rodziną.

źródło:  własne