lechia

Zastanawiam się czy słowo "kibic" nie będzie niedługo synonimem słów "kryminalista", "bandyta" ,"przestępca". Oglądając wiadomości, przeglądając niemal dowolne portale, słuchając radia, dosłownie na każdym kroku spotykam się z informacjami w stylu"rozpracowano kolejną grupę przestępczą, zajmująca się wymuszaniem haraczy oraz handlem narkotykami - zatrzymani są kibicami... (w tym miejscu nazwa klubu).

Zaczynam się zastanawiać czy policja oraz prokuratura w protokole zatrzymania nie umieszcza pytania "któremu klubowi kibicujesz"? Dotychczas myślałem, że kibic to osoba chodząca na mecz i dopingująca swoją drużynę, a handlarz narkotykami albo złodziej samochodów to przestępca. To czy jest kibicem danej drużyny, wyznawcą określonej religii, czytelnikiem jakiejś gazety, czy też głosuje na dowolną opcję polityczną nie ma w tym wypadku żadnego znaczenia. Piszę o tym dlatego, gdyż chciałbym zwrócić uwagę na fakt jak z tego powodu są postrzegani oraz traktowani Ci, dla których kibicowanie oznacza chodzenie na mecze, jeżdżenie na wyjazdy, dopingowanie swojej drużyny, a obecnie są wrzucani do tego samego worka co przestępcy. Poniżej podam kilka przykładów (z ostatnich dni) czym skutkują takie działania i jak groteskowy wymiar zaczyna przybierać ta nie bójmy się tego określenia bezmyślna krucjata przeciw kibicom.

Lechia

Kibic Legii, który podczas meczu w Krakowie odpalił racę, po zidentyfikowaniu przez system monitoringu został ukarany przez krakowski sąd 3-letnim zakazem stadionowym oraz ... karą wiezienia w zawieszeniu! Uważam za jak najbardziej słuszne surowe karanie osób, które rzucają racami w innych kibiców, ludzi którzy stwarzają zagrożenie i usiłują komuś wyrządzić krzywdę. W sytuacji gdy był to tylko i wyłącznie element oprawy meczowej (mimo, że zakazany) zaczynają pojawiać się poważne wątpliwości co do zasadności wymiaru kary. Zapewne gdyby ktoś odpalił racę np. na ul. Długiej w Gdańsku to dostałby co najwyżej mandat...

Kolejnym ciekawym wątkiem jest kwestia alkoholu i alkomatów na stadionach. W Polsce wygląda to obecnie tak: "za wniesienie alkoholu na mecz kara od 2 tys. zł oraz zakaz stadionowy”. Wśród kibiców popularne jest powiedzenie"stadion to nie kino". To prawda, bo trudno sobie wyobrazić, żeby za podobne wykroczenie w kinie czekały analogiczne kary. Teraz pora na prawdziwy hit w tym temacie. Otóż niektóre kluby, wpuszczenie kibiców gości uzależniają... od wyniku testu na alkomacie, kierując się zasadą, że za pozytywny (uprawniający do wejścia na stadion) uznany będzie tylko wynik zerowy. Absurdem wydaję się być fakt, że można na stadion podjechać samochodem (mając np. 0.15 promila alkoholu we krwi), ale na mecz nie być wpuszczonym.

Lechia

W Polsce są stadiony na których to rzeczywistość, a prym w temacie wiedzie stolica. Dla wszystkich, którzy sądzą, że przepis jest słuszny, prowadzi do wyeliminowania pijaństwa z trybun, a ich nie dotyczy opowiem w kilku zdaniach jak to wygląda w praktyce. Przykładem będzie ćwierćfinałowy mecz Lechii z Legią w W-wie w 2008 roku. Policja wraz z miejscową ochroną jeszcze przed rozpoczęciem wpuszczania kibiców gości utworzyły tzw. „sektor leśny” gdzie miały być kierowane osoby"pod wpływem". Dało się zauważyć, że z góry założono, iż trafi tam określona liczba kibiców. Niestety tych pijanych było za mało, więc na"parkowe wakacje" kierowano osoby na zasadzie "chybił trafił", posługując się alkomatem, który działał na czysto loteryjnej zasadzie. Raz pokaże taki wynik, raz inny. To czy ktoś faktycznie był pijany miało niewielkie znaczenie. Chodziło o to by zgadzała się liczba no i by oddelegowani do pilnowania "pijanych" funkcjonariusze mieli co robić. W „sektorze parkowym” znalazło się ponad sto osób, w tym około...pięciu pijanych. Znacznie więcej było osób, które z założenia... alkoholu nie spożywają w ogóle.

Lechia

Jak wygląda taki uroczy wypoczynek? Przypomina wakacje z opcją all-inclusive. Tak jak w hotelu, na początku oddajemy dowód osobisty obsłudze ubranej w "gustowne" białe kaski. Obsługa jest bardzo liczna i trzeba oddać, dba by gościom wrażeń nie zabrakło: gazowanie i pałowanie jest wliczone w cenę tych niezapomnianych wakacji. Jest jednak też kolejny plus. Po opuszczeniu sektora parkowego tak śmierdzi się gazem, że w zatłoczonym pociągu powrotnym jesteś przepuszczany wszędzie bez kolejki.

Najciekawsze, że większość wprowadzanych regulacji i norm uzasadniona jest faktem, że niedługo w Polsce odbędzie się Euro i z tego powodu należy doprowadzić do odpowiedniej "kultury kibicowania". Ktoś chyba zapomniał, że zarówno na MS2006 w Niemczech jak i na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii alkohol był sprzedawany nawet na stadionach...

Z resztą wszyscy widzieliśmy (np. po meczu Słowenia-Polska) w jakim stanie trybuny stadionu opuszczają decydenci z PZPN. Politycy i inni dygnitarze ustanawiający takie "ciekawe" przepisy, a z tego co powszechnie wiadomo też za kołnierz nie wylewają. Wyobraźmy sobie, że żyjemy w świecie idealnym, w którym prawo obowiązuje wszystkich w równym stopniu. Powiem tak: na samą myśl, że byłaby okazja spotkania w "sektorze parkowym" np. prezesa Laty, któregoś z polityków tak zacięcie zwalczających tych strasznych kiboli, albo chociaż któregoś z "obiektywnych" dziennikarzy... Na samą myśl na twarzy pojawia się szeroki uśmiech, jakże miło by było zobaczyć jak poradzą sobie na takich, stworzonych w końcu przez siebie, wakacjach.

Na koniec prawdziwie rewolucyjny pomysł ostatnich dni. "Trzeba zrobić porządek z wulgaryzmami na trybunach"! Z zaciekawieniem, będę obserwował ten proces. Mam tylko pytanie: czy gdy po zmarnowanej sytuacji bramkowej zdarzy mi się przekląć... czeka mnie, tylko zakaz stadionowy...? Czy może kara więzienia w zawieszeniu?

Zapraszamy także do lektury wcześniejszych artykułów z cyklu "Bez cenzury"

Kibicofobia opanowała Polskę

O co Wam chodzi dziennikarze?

Świat oszalał

Arkowcy znów zadziwili

fot. jp85.pl

O AUTORZE
DarioB
Author: DarioB
Badacz Historii Lechii
Z portalem Lechia.net związany od 2003 roku. Wcześniej głównie foto, obecnie archiwa oraz badanie historii Lechii Gdańsk.
Ostatnio napisane przez autora